Pułapka minimalnego dochodu

Marek od dwóch lat prowadzi własną działalność gospodarczą. Właściwie to prowadzi ją nieco z przymusu. Po 24 latach spędzonych w międzynarodowej korporacji stracił pracę. Niby przejęcie, restrukturyzacja i takie tam pier***… ale Marek swoje wie. Jest menedżerem z ogromnym doświadczeniem i wysokimi kwalifikacjami. Firma zlikwidowała jego stanowisko bo pewnie był za drogi.

Woleli się go pozbyć niż wykorzystać jego fachową wiedzę. Mogli przecież renegocjować warunki umowy albo zaproponować rolę konsultanta. Na pewno by się przydał, nawet wie jak. Ale nie – oni dali odprawę i powiedzieli „bye”. Marek swój honor ma i prosić się nie będzie. Zresztą odprawa była przyzwoita a Marek przekonany, że szybko znajdzie nową pracę.

Nie takie to proste
Spotkania z head-hunterami były sympatyczne i niosły nadzieję. Jednak z czasem spotkań było coraz mniej (bo firmy rekrutacyjne już Marka znały) a pracy ani widu, ani słychu. Pojawiło się za to zlecenie. Nieduże, ale zawsze coś. Marek źle znosił siedzenie w domu więc wziął to zlecenie. Potem następne i kolejne. Wynagrodzenie niewspółmiernie niskie do kwalifikacji i nakładu pracy ale zawsze coś. Klientom wygodniej było rozliczać się fakturami zatem Marek założył działalność. Liczył, że kiedy będzie miał własną firmę jego usługi doradcze staną się bardziej profesjonalne i więcej warte dla klientów. Skupił się zatem na jak najlepszym realizowaniu otrzymywanych zleceń. To dawało mu satysfakcję. Do tego źle się czuł na nielicznych rozmowach kwalifikacyjnych gdzie dwudziestoparoletnie „dziewczynki” (myślał tak o nich bo to rówieśnice jego córki) odpytywały go z doświadczenia zawodowego i oczekiwały, że będzie dowodził swojej kompetencji. Kurde – dowodził przez tyle lat! Nie mogłyby po prostu przeczytać jego cv?

Pustka wokół
Marek wprawdzie realizuje pojedyncze zlecenia od dwóch czy trzech klientów ale czuje się coraz bardziej samotny. Zarabia „na styk”, pieniądze z odprawy już się kończą. Z jednej strony stres potęguje zmęczenie a z drugiej Marek nie pozwala sobie na odpoczynek żeby jakoś związać koniec z końcem. Kiedy pracował na etacie był tak zaangażowany w codzienne zajęcia, że zaniedbał poza-firmowe kontakty. W efekcie nie ma z kim pogadać o swoich kłopotach. Z rodziną nie chce – dzieci zaczynają swoje samodzielne życie, żony nie chce niepokoić. Zresztą ona i tak za dużo widzi i zadaje jakieś trudne pytania: „kochanie a może masz za wysokie wymagania?”, „może ktoś pomógłby Ci napisać nowoczesne cv” i jeszcze „jak myślisz, kiedy będziemy mogli wyjechać na parę dni wakacji?” Jak ma powiedzieć, że nie wie, nie potrafi, ma dość?! Jest samotny i wycieńczony. Czy to już koniec?

Odzyskać siebie
Marek jest postacią fikcyjną. Opisaną na podstawie kilku znanych mi życiorysów. A raczej przerw w życiorysach. Zawodowych przerw.
Rynek nie rozpieszcza doświadczonych menedżerów i ekspertów 45+. Ale trzeba przyznać, że i oni o siebie nie zadbali. Dbali o interesy swoich pracodawców sądząc (tzw. stara szkoła…), że jak będą robić to dobrze to pracodawca zadba o nich. Tymczasem lojalność korporacji to złuda. Czasem lojalni wobec pracowników bywają szefowie ale rynek i to weryfikuje. Zmiany właścicielskie, wahania rynkowe, presja akcjonariuszy… Niewiele trzeba by ziemia pod stołkiem zadrżała. Nawet jeśli ten stołek jest skórzanym fotelem lojalnego, długoletniego super-eksperta… Dlatego warto podtrzymywać kontakty ze światem zewnętrznym, budować swój wizerunek zawodowy, czasem „testować” swoje możliwości rynkowe. Skoro jednak już zostało to zaniedbane to nie czekaj aż „coś się wydarzy”. Nie udawaj przed sobą, że 2-3 zlecenia na krzyż to „przedsiębiorstwo”. Szukaj aktywnie – albo pracy albo klientów. Zatrudnij fachowców, którzy Ci w tym pomogą – coacha kariery, speca od „outplacementu”, może również od budowania wizerunku zawodowego. Idź na jakiś kurs albo na konferencję – w celu zdobycia nowej wiedzy i nowych kontaktów. Zainwestuj w siebie nie czekając na całkowite wyczerpanie funduszy. Bo aby je uzupełniać potrzebujesz wiary w siebie i energii do działania. A te z czasem się wyczerpują…

Jak wyjść z „zaklętego kręgu” stagnacji?
Jak przywrócić (sobie!) wiarę w siebie?
Co pomaga odzyskać dobrą formę?
Rozwiązania mogą być różne – inne dla każdego. Ktoś zamieni hobby w pracę, ktoś inny zacznie działać zawodowo w nowej branży, jeszcze inny wybierze etat z niższą pensją ale spokojniejszą pracą. Co człowiek to rozwiązanie. Ważne, żeby szukać swojego, by zainwestować (wysiłek i być może również fundusze) w odbudowanie wiary w siebie, energii, chęci do życia. I mieć odwagę korzystać przy tym z pomocy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *