Nagłe zatrzymanie rozpędzonego Człowieka Biznesu

Pracujesz, pracujesz, pracujesz.  W tempie szalonym i nie pozwalającym ani na chwilę się zatrzymać. Jesteś potrzebny a nawet niezbędny. Firmie, rodzinie, znajomym. Aż tu nagle – wbrew Twojej woli – coś mówi STOP. Bezwzględnie, nieodwołalnie, bez szans na litość. MUSISZ się zatrzymać. A właściwie nie tyle musisz co już jesteś w miejscu. Uziemiony / uziemiona przez niezależną od Ciebie siłę, na którą nie masz wpływu.

Z życia wzięte
Iwona zawsze była bardzo aktywna zawodowo. Międzynarodowy koncern, coraz wyższe stanowiska, ogromnie odpowiedzialna praca. Do tego sport, aktywność towarzyska, szerokie zainteresowania. Kiedy zaszła w ciążę cieszyła się ogromnie. Ale przecież ciąża to nie choroba zatem Iwona tylko minimalnie zwolniła tempo. Aż tu nagle… Jeśli chce utrzymać ciążę MUSI (choć wcale nie chce) nie tyle zwolnić, co całkowicie wyhamować. I leżeć! Z czasem wynegocjowała u lekarzy mini-spacery po szpitalnym korytarzu ale większość czasu spędza w łóżku nudząc się jak mops. Jej inteligencja i aktywność też leżą. Odłogiem… Co jest powodem ogromnej frustracji bo przecież mózg nie zatrzymuje swojej aktywności.

Franek od paru lat był prawą ręką swojego szefa. Podczas pierwszej sesji coachingowej uzmysłowił sobie, że w gruncie rzeczy pracuje na dwa etaty – wykonuje z dużym zaangażowaniem i satysfakcją swoje obowiązki a do tego pomaga szefowi uruchamiać drugą firmę (oczywiście firmę szefa…). Nagle pech – krótkie wakacje w Borach Tucholskich kończą się wypadkiem spowodowanym przez nawałnicę, która zniszczyła niemal wszystko na obszarze wielu kilometrów kwadratowych. Franek ląduje na pogotowiu a potem, z pomocą znajomych, wraca do domu z poważną kontuzją. Prawie unieruchomiony.

Marek prowadzi własną firmę. Z sukcesami – jest bardzo aktywny, ceniony i coraz bardziej znany. Praca, blog, wykłady, konferencje… Z trudem znalazł kilka dni na wyjazd narciarski. Nieoczekiwanie trafił wprost do szpitala, gdzie musiał leżeć przez kilka tygodni. I myśleć, bo nic innego nie mógł robić. Kiedy trochę doszedł do siebie napisał fantastyczny tekst, który miałam przyjemność czytać w portalu Business Dialog. Jego post zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dlatego poprosiłam Marka o udostępnienie go Czytelnikom Przyjaznego Coachingu. Znajdziecie go tu: (ogólnodostępna wersja angielska) https://medium.com/@marekkowalczyk/life-lessons-from-the-icu-9df1b1d7baef oraz tutaj: http://marekkowalczyk.pl/lekcje (wersja polska w formie e-booka za minimalną opłatę). Bardzo zachęcam do przeczytania.

Od frustracji do relaksu…
Kalendarz zapełniony, umowy i zobowiązania w trakcie realizacji, zaplanowane spotkania. Ktoś czeka na Ciebie i rezultaty Twojej pracy. Pewnie będzie miał pretensję, może się obrazi. W dodatku współpracownicy będą musieli wykonać Twoje obowiązki, dokładając je do długich list własnych zadań. Czyli również nie będą szczęśliwi…
Frustracja, stres, poczucie winy, próby zrobienia czegokolwiek, co mogłoby złagodzić negatywne efekty Twojej nieobecności.
I jeszcze ta niesamodzielność – nie możesz nigdzie wyjść, nie możesz zrobić zakupów czy przygotować jedzenia, nie jesteś w stanie prowadzić auta, może bliscy muszą Ci pomagać w najprostszych codziennych czynnościach jak mycie czy ubieranie. TOBIE – osobie maksymalnie samodzielnej i bardzo niezależnej. 

Najpierw złość rośnie ale po pewnym czasie coraz wyraźniej widzisz, że to nie przynosi nic dobrego, że Twoja frustracja jeszcze dodatkowo utrudnia Ci funkcjonowanie. Niechętnie i powoli ale jednak godzisz się z tym.

Znajdujesz czas na od dawna odkładane myśli, analizujesz „zawieszone” pomysły, przyglądasz się reakcji bliskich i współpracowników na Twoją nieobecność (może również dostrzegasz, że niektóre osoby nie są Ci tak oddane jak na to wyglądało). Zmieniasz priorytety – najwyższym stajesz się Ty. Już wiesz, że zadbanie o siebie ma teraz absolutne pierwszeństwo. I nawet nie potrzebujesz do tego coacha;-) Słyszysz i widzisz siebie, odbudowujesz swoją równowagę. Inaczej patrzysz na świat. Zauważasz jak często nadużywano Twojego zaangażowania. Pojawiają się nowe pomysły na własne życie. Oraz refleksja, że fajnie jest wspierać innych pod warunkiem, że Twoje sprawy także są „zaopiekowane”. Po pewnym czasie pojawia się również gotowość do działania. Działania inaczej niż dotychczas, działania zgodnego z własnym systemem wartości, z własnym rytmem, z własną „duszą”.

Wniosek
Jedna z moich rozmówczyń porównała taką sytuację do mechanizmu odzyskiwania energii powstającej podczas hamowania. Podoba mi się to porównanie;-)

3 komentarze:

  1. Ja ze swojego zatrzymania wyniosłam trzy konkrety:
    Kluczowe decyzje podejmujesz wyłącznie ty, a najlepszym narzędziem do tego jest słuchanie własnej intuicji. Nawet najlepsze intencje rodziny, doświadczenia, ekspertyza i chęci nie wystarczą, bo to ty żyjesz z konsekwencjami wyborów. Kredyt na leczenie? Zmiana lekarza? Podjęcie się eksperymentalnego leczenia lub odmowa poddania się operacji? Przenosiny do innego miasta lub kraju? Nawet jeśli to będzie błędna decyzja w Twoim wykonaniu będziesz mniej wściekły, rozczarowany i obciążony niż gdyby do tego doszło to, że ponieważ pozwoliłeś podjąć decyzję komuś za Ciebie to do dodania do poradzenia sobie z konsekwencjami błędnie podjętej decyzji masz do rozliczenia relację i własną bierna postawę.
    Po drugie: takie zatrzymanie to test relacji z najbliższymi. Profesor czy Pan Manager przyzwyczajeni do swojego autorytetu lub dotychczas nie pociągani do 'domowych obowiązków' nawet jeśli na początku będą bardzo wspierający mogą bardzo szybko stracić cierpliwość, udowadniać za wszelką cenę własną rację, chcieć zarządzić na siłę sytuacją z najlepszych chęci czy najzwyczajniej w świecie marzyć o 'uwolnieniu' od kłopotliwego balastu. Bardzo łatwo może się okazać, że bezpieczny fundament, w który wierzyliśmy, to słaby twór na glinianych nogach.
    Po trzecie: bez otoczki materialnej sprawdzasz własną wartość: nie liczą się inteligencja, ilość przeczytanych książek czy zawodowe osiągnięcia, tak jak w przypadku Iwony, o której pisałaś. Właściwie to nawet nie liczą się te wszystkie podstawowe "dorosłe" umiejętności, które trenowałeś przez tyle lat, bo nie zrobisz sobie jedzenia, nie sprzątniesz wokół siebie za bardzo czy prania nie wstawisz. Wytrzymałość psychiczna, bycie ze sobą i kibicowanie samemu sobie są kluczowe w tym momencie. Co ważniejsze, nie chodzi tylko i wyłącznie o postawienie siebie jako priorytetu – w pewnej chwili, kiedy to stanie się naturalne, okazuje się, że mąż, żona czy pacjent obok przechodzą swoje, są "współ-chorzy" i najbardziej wartościowe, co możemy zrobić, to kiedy już pobędziemy ze sobą, to pobyć z nimi. Sama umiejętność bycia ze sobą i z drugim człowiekiem, w najlepszy sposób jaki potrafisz w danej sytuacji, jest tą esencją, która stanowi o Tobie.

    (Część 1) Justyna Hołubowicz

    Odpowiedz
  2. Odwołam się do przykładu z filmu o Hawkingu: jest scena w nim, która dzieje się na etapie, kiedy porozumiewał się wyłącznie przez system komputerowy i był na wózku. Późnym popołudniem wraca jego żona i widzi, jak on goni się z asystentką po calym mieszkaniu, przebrany i rozśmiesza ją dźwiękami z komputera. Jego osobowość, jego poczucie humoru i kreatywność nie zostały w żaden sposób pomniejszone przez jego chorobę, i nadal stanowią "rdzeń" tego kim jest.
    W rozmowie ze mną zapytałaś co się dzieje u człowieka z wrażliwością w takim momencie. Ona zostaje ukierunkowana w ten sposób, żeby zrobić każdy kolejny krok. Oddychasz głęboko, żeby lepiej spać i być wypoczętą, pilnujesz myśli, żeby bardziej się skupić na ćwiczeniach i nie zużywasz energii do ukrywania emocji, tylko je wyrażasz, żeby robić postępy. To świetne doświadczenie i trening, nawet jeśli nie przeczytasz żadnego artykułu o wrażliwości czy uważności przez kilka miesięcy. Przykładem takiego czegoś dla mnie jest to, o czym pisał znany mi osobiście i wspomniany przez Ciebie Marek. W swoim artykule wspomniał o skróceniu perspektywy, gdzie nie liczy się zupełnie ta dalsza. To ze względu na to, że jakiekolwiek planowanie, czy przejmowanie się większą ilością czynników powoduje lęki, niepotrzebnie zapętla myśli i ponieważ nie masz kontroli nad najbliższymi dniami, a co dopiero tygodniami, może odebrać pewność siebie i niepotrzebnie wywołać dodatkowe symptomy fizyczne ze względu na lęk (skumulowany kortyzol w organiźmie powoduje drgawki, uszkadza system nerwowy i powoduje palpitacje serca). Obserwując swoje reakcje, widząc, jak drży twoje ciało i rozumiejąc w jakim kierunku zmierzają Twoje myśli, zdajesz sobie sprawę, że potrzebujesz być tu i teraz, skrócić perspektywę i oddychać, żeby odciążyć siebie w ten sposób i obudzić się rano następnego dnia.

    (część 2) Justyna Hołubowicz

    Odpowiedz
  3. Piękne dzięki Justyna za podzielenie się ważnymi refleksjami. I przypomnienie o "skróceniu perspektywy". Myślę, że taka umiejętność przydaje się nie tylko w kryzysowych sytuacjach. Ale baaardzo trudno ją uruchomić!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *